plener na Ukrainie ... w szybkim skrócie...
Walczymy w czwórkę Karolina, Piotr, Marcin i ja...
Medyka -> Lwów -> Iwano- Frankwist -> Verchowyna -> Dzembronia/Bystrec
szukamy marszrutek
hahaha to była zabawa :) w marszrutkach ilość miejsc jest nieograniczona ;p czasem ludzie z zewnątrz pomagają dopchać resztę żeby w ogóle zamknąć drzwi (niestety nie mam z tej sytuacji zdjęcia bo ruszenie ręką jest w takiej sytuacji niemożliwe)
czasem jeździmy pociągami
o 1 w nocy przeprawiamy się przez Verchowynę...Atrakcje nas nie ominęły :) most na linach (który się kołysze tak że osoby z chorobą lokomocyjną dawno by wypróżniły zawartość żołądka) nad jakąś rzeką która wcale nie była mała, w dodatku jest tak ciemno że spokojnie można by wyciągnąć film z aparatu i na pewno by się nie naświetlił :)
żeby było zabawnie wchodzimy jakąś tylną furtką na czyjąś posesję z dwoma psami, jeden w kojcu drugi ujada obok naszych nóg, spokojnie depczemy czyjeś grządki,szukamy wyjścia bo zaraz ktoś zacznie do nas strzelać z dubeltówki...płot nie do przeskoczenia...ufff jest jakaś brama za gospodarczym...ale z kłódką i łańcuchem...udało się przejść :) i cyk w oknie zapala się światło
po nocnych perypetiach jedziemy do Dzembroni/Bystrec (nie wiem z czego oni mają te samochody ale opony też bym chciała mieć tak wytrzymałe)
Asfalt oczywiście ktoś dawno zwinął z drogi
wysiadamy przy mostku i ciśniemy na górę
po drodze chatka u Kuby
warto dodać że kolega Piotr miał walizkę na kółkach :D
a za górką nasz Hotel :) ostatnia chata po lewej stronie
c.d wyprawy już wkrótce
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz